Kierowcy Dzieciom… początek.
Źródło Kierowcy Dzieciom

„Wszystko zaczęło się na początku listopada 2017 roku. Spotkałem się z Kusym przy wspólnym projekcie. Chciałem, aby nagrał mi drogę do Mikołaja, do Rovaniemi. W trakcie rozmowy, przyznał, że myślał o tym, żeby samemu zostać Mikołajem i zrobić prezenty dla dzieci. Powiedział, że kierowcy mają chęć pomagać, ale nie mają czasu tego zorganizować. Nie wiedzieliśmy od czego zacząć, jak zorganizować się, żeby skutecznie pomagać i jakie trzeba spełniać wymagania. Na początek utworzyłem grupę na facebook`u KIEROWCY DZIECIOM, a Kusy zaczął zapraszać do niej swoich znajomych kierowców. Podjęliśmy współpracę z DomyDziecka.org. Kierowcy wpłacali na ich konto pieniądze z dopiskiem „Kierowcy Dzieciom”. W ciągu półtora miesiąca udało nam się zebrać 2189zł, za które kupiliśmy prezenty dla czterech domów dziecka, łącznie dla 89 dzieci.
Jaką radość daje pomaganie, osobiście przekonał się Ozo, który zawiózł słodycze do Domu Dziecka. Później otrzymał wspaniały list z podziękowaniami od dzieciaków.
To co mówił Łukasz, okazało się prawdą. Za tak duży odzew i dar serca kierowców przygotowałem dla nich podziękowania, które można zobaczyć na naszym kanale YouTube Kierowcy Dzieciom
W czerwcu grupa Truck Bus Brothers & Sisters w ramach naszej akcji wsparła Rodzinny Dom Dziecka kwotą 1380zł w zakupie placu zabaw. Była to inicjatywa grupy TBBS, którą z chęcią poparliśmy…”
„…Teraz czekają nas przygotowania do akcji świątecznej, trzeba przygotować się na przybycie Mikołaja. Będziemy cały czas pomagać w zakupie aparatów słuchowych dla dzieci. Kierowcy mają wielkie serce i przekonujemy się o tym na każdym kroku. Zobaczycie naszą naklejkę na ciężarówce, to uśmiechnijcie się, pomachajcie. Spotkacie na parkingu- podajcie rękę, porozmawiajcie, podziękujcie za to, że pomagają dzieciom. Pamiętajcie, do akcji przyłączyć się może każdy, bez względu na to czym jeździ. Ważne jest otwarte serce i chęć niesienia pomocy…”

Nie znamy się,  więc poznajmy się…
… Wąskiego poznałem jakieś 2 lata temu podczas wymiany doświadczeń na grupie zrzeszającej miłośników Chorwacji. Wspólne analizowanie najlepszych wariantów dotarcia do celu, szybkie, konkretne za i przeciw danej opcji. Polubione oglądanie, poznawanie trasy z pozycji kamery kierowcy, skrupulatne planowanie każdego punktu wyjazdu plus ZARAŻANIE projektem mojatrasa.eu. Idąc dalej,  pomoc Mariusza przy wyborze najlepszego –mojego pierwszego sprzętu do rejestracji tras. Na początku 2018 roku próby zgrywania tras narciarskich i pierwsza tak ad hoc wrzutka Wąskiego „walczę z akcją Kierowcy Dzieciom”. Hmm… z mojej strony zero emocji – poczytałem stronę i odpisałem, co pomyślałem „szlachetna inicjatywa” a w odpowiedzi otrzymałem także krótkie i raczej mało angażujące „ zapraszamy się przyłączyć”… Wróciłem na messenger`u do Mariusza w czerwcu z płaczem w trakcie mojego tour’u po Bałkanach-obiecany materiał z trasy nie chciał się nagrywać, rejestrator odmawiał co chwilę posłuszeństwa, karta pamięci oszalała… i finalnie kompletne zero z obiecanej partii krajobrazowych tras przez Serbię, Macedonię, Albanię, Czarnogórę ,Bośnię i Hercegowinę na stronę mojatrasa.eu….
22 października 18 roku – messenger od Mariusza „mam propozycję i zarazem prośbę o pomoc, jedziemy  z akcją Kierowcy Dzieciom  do Rovaniemi i szukam kogoś kto pomoże mi to nagrać”… Myślę sobie – nie ciągnie mnie na północ w kierunku Skandynawii. Południe a w szczególności Bałkany to moje klimaty ale… dlaczego nie? Kłębią się myśli, przeważają te pozytywne – mogę w końcu odwdzięczyć się Mariuszowi, mogę pomóc w szlachetnej akcji, sprawić potrzebującym dzieciakom radość, zrobić coś  dobrego dla kogoś kto tego bardzo potrzebuje… Zapytanie Szefa o urlop, sprawdzenie finansów i decyzja na tak. W domu mój hurra optymizm spotkał się z … no cóż … z chłodnym, północnym wiatrem – „ przecież znacie się tylko z messengera, kto tam jeszcze pojedzie, co to w ogóle za akcja, nie mówiłeś, że kręci Cię Skandynawia, chcesz jechać sam, wykorzystasz urlop na charytatywny wyjazd ?” cóż … jak to mawiają „biednemu zawsze wiatr w oczy” 😉
…moje stwierdzenie  „Wąskiego poznałem jakieś 2 lata temu ” brzmi zabawnie w perspektywie tego, czego doświadczyłem podczas niemal 5 ciu, bardzo intensywnych dni, gdy  wspólnie z zespołem „Kierowcy Dzieciom” przemierzyliśmy niemal 4 tysiące kilometrów w drodze po prezenty, dar od Świętego Mikołaja z Rovaniemi.     

Start… czyli grupa czerwonych Elfów wyrusza z Białegostoku do Laponii.


Po drodze przez  Warszawę do Białegostoku, skąd startujemy zabieram Kusego z Ursusa, jednego  z inicjatorów całej akcji Kierowcy Dzieciom. Mamy jakieś dwie godziny na „poznanie się” i zjedzenie szybkiego kebaba bo przerwy na obiad nie przewidziano w grafiku. Trasa upłynęła w bardzo serdecznej atmosferze. Poznałem Łukasza i genezę akcji,  Mamę Iwonę z którą mieszka i z Jego opowieści- zwyczaje różnych nacji zawodowych kierowców, których Kusy spotyka na międzynarodowych trasach. Białystok godzina 15:00, docieramy na miejsce zbiórki. Szybkie zapoznanie się z pozostałą częścią ekipy. Już wiem, że na pokładzie poza mną, Łukaszem/sercem i Wąskim/ mózgiem akcji mamy Małgosię z Augustowa – zawodowego fotografa/fankę mądrości z przysłów płynących, Krakusów: blogerkę Arafatkę Uki / która ma moc odwracania przesądów w komplecie z Jej nieodłącznym reżyserem, filmowcem Krystianem/fanem mega słodkich batonów (i Jego torbę ważącą ze 30 kg -pełną sprzętu foto video), Przemka (z okolic Białegostoku) niewiele mówiącego, tajemniczego  Jegomościa -naszego, jak się wkrótce okazało niestrudzonego kierowcę oraz duet Adama & Anetę (z Brwinowa i Ursusa) /parę zakochanych trucker`sów, która nawet w nocy nie chciała wychodzić ze swojego domku na kółkach– kierowców drugiego busa w którym będą wracać prezenty dla dzieci. Dziewięcioosobowa ekipa, która nigdy wcześniej się nie spotkała! Szok – Mariusz zaangażował ludzi z całej Polski- totalny mix doświadczeń, przekonań  i osobowości… wszyscy mega pozytywnie naładowani, energia aż z nas kipi -luźna myśl –trochę to ryzykowne zapakować do jednego busa tyle różnorodnych charakterów ale dobrze, że Wąski wie jak gasić pożary😉  
Mariusz rozdziela czapeczki i bluzy z logiem akcji. Zaczynamy, przynajmniej wizualnie tworzyć team. Takie, jakby niedopowiedzenie ze strony organizatora „Miał być też TVN, coś im wypadło ale będzie Pani z Radiowej Jedynki a przed wyjazdem mamy jeszcze wywiad z jednym, z patronów akcji – Panem Andrzejem Parafiniukiem Konsulem Honorowym Finlandii”. Krótkie, żołnierskie komendy- czuję, że Wąski wie co robi. Wywiad, foto sesja i ruszamy w trasę. Pogoda nie jest dla nas łaskawa. Spadła temperatura i zaczął padać marznący deszcz, co pewnie trochę spowolni naszą brygadę w drodze do celu.

Wspólne niemal 2 tysiące kilometrów do Rovaniemi. 30 godzin w busie z 2,5 h przerwą na zwiedzanie promu relacji Tallin-Helsinki… „toż to prawdziwa wyprawa…”
…i wszystko po to, aby sprawić potrzebującym dzieciakom radość. Godziny rozmów, na wstępie bardzo asekuracyjnych w treści, poznawczo-badawczych. Z każdą wspólnie spędzaną godziną bardziej otwartych o życiowych, głębszych tematach. Dialogi przeplatane drzemkami, może nawet momentami twardym snem na niewygodnych, samochodowych fotelach (Przemek wiemy, że to wina fabryki😉). Powoli zaczynamy wspólnie patrzeć, mówić i myśleć w jednym kierunku, chyba tworzy się między nami więź i zalążek zespołu.  Zobaczymy jak się sprawdzimy na miejscu w trakcie akcji. Ciemną nocą przez Litwę docieramy na Łotwę i parking w okręgu Rojans, który polecił Kusy (współrzędne Google 57.621944,24.385279). Niemal pełnia księżyca nad Bałtykiem i piaszczysta, zmrożona jak chrupki, lodowy deser – plaża w objęciu Zatoki Ryskiej. Tutaj po raz pierwszy ktoś luźno wrzucił – „to MAGIA”. Szybka foto sesja z księżycem w tle, Mariusz goni do busa „kończcie bo musimy zdążyć na prom”. Hmm … będzie ciężko o dobry materiał turystyczny do bloga.

Pełnia nad Zatoką Ryską w obiektywie Małgorzaty Chełmińskiej Foto Kadr

Po przejeździe przez szeroką, główną ulicę Tallin Parnu Ikla mijamy skrawek starego, zabytkowego miasta. W deszczu wygląda dość interesująco…taka luźna podróżnicza myśl. W Tallinie meldujemy się w porcie na check’inie o 5:30, aby punktualnie o 6:00 wypłynąć do Helsinek. Ciekawostka  – w trakcie trasy przekroczyliśmy strefę czasową i mamy jedną godzinę teoretycznego zapasu – Mariusz tak to wcześniej doskonale zaplanował. Z uwagi na nieludzką porę i samochodowe, nic nie wnoszące do komfortu naszego życia drzemki w trasie-półprzytomni nagrywamy materiał z logo sponsora naszej przeprawy promowej, czyli ECKERO LINE INTERNATIONAL. Mamy chwilę na zwiedzanie całego, ogromnego pokładu promu i krótką drzemkę w bardzo wygodnej, 4 osobowej kajucie z prysznicem. Bynajmniej to nie chwalenie sponsora przeprawy (choć oczywiście należy się duże podziękowanie) a jedynie porównanie do tego, czego niestety doświadczyłem podczas przeprawy promowej na linii Split –Ancona dwa lata wstecz przeprawiając się z Chorwacji do Włoch.

Już świta, niestety niebo jest pokryte grubą warstwą chmur co powoduje grymas twarzy na każdym z nas kto miał ochotę na dobre zdjęcia – taka kłębiasta, szarobura klątwa fotoamatorów. Dobijamy do portu w Helsinkach -naszego kraju docelowego. Krótki kurs busem do faceta, który jak to stwierdziła menedżerka Santa Clausa  „bezpardonowo sika w biały dzień na placu pod galerią” a nasze miny… bezcenne😉. Krótkie, poranne spotkanie z menedżerką naszego Mikołaja, który jak się okazuje – jednak nie przywita nas w Rovaniemi bo się rozchorował … ale jak to ?! Kusy zmarszczył brwi bez słowa i przebiera z nogi na nogę. Na twarzy Mariusza pojawia się mina numer siedem i ten tekst „coś się załatwi, będzie sponton i wszystko się uda ” hmm ….największy optymista w grupie czy co? Jedziemy dalej -jak dla mnie to kolejne 800 km w busie z myślą „coś się załatwi” ale Mariusz nawet na sekundę nie traci rezonu.

Podczas przejazdu przez krainę lasów i jezior wpadamy w tryb usypiająco monotonny za sprawą widoków na trasie. Mijamy kolejne, kolejne i kolejne połacie lasów ale nie może być inaczej skoro niemal 70% Finlandii stanowią właśnie zasoby drzewne. Co ciekawe sosny i brzozy fińskie mają cieńsze gałęzie niż nasze i pnie smukłe, jakby rosły wyciągnięte w górę od linijki. Zbliżamy się do Lahti, gdzie aktualnie na skoczniach trenuje Chińska reprezentacja narodowa. Skocznie niestety widzimy tylko z daleka, z busa – bo „przecież to nie wyjazd turystyczny, może na powrocie jak starczy czasu”  … a przed nami jeszcze 700 km.

Las, foto radar, jezioro, las, foto radar, jezioro … co 200 km zza lasu wynurza się skocznia … tak mniej więcej wygląda krajobraz Finlandii z pokładu mknącego trasą busa. Wstępna fascynacja widokami zmienia się w poszukiwanie ciekawszych obiektów pod fotkę w monotonnym pejzażu. Słońce wschodzi bardzo nisko nad horyzontem i jakby bezsilne, szybko bo już o godzinie 14 chowa się za połaciami lasu. Przez szybę samochodu próbuję złapać dobre ujęcia, które po chwili, pod czujnym okiem Małgosi nabierają nowych barw. Kolejna wartość z wyprawy – skrócony kurs plenerowej fotografii. Mamy niezły ubaw strzelając foty w tym samym kierunku ale łapiąc zupełnie inne kadry. Po kilkunastu słabych próbach powstaje teza winy po stronie mojego sprzętu😉. Wypatrywane renifery i łosie pojawiają się  jedynie na znakach ostrzegawczych. W tak zwanym „międzyczasie” Kusy opowiada jak „zdjął” łosia w Estonii i wylądował po tym spotkaniu na dwa dni w szpitalu… Dla powodzenia wyprawy (na tym etapie akcji to właściwe słowo) może będzie lepiej jak zwierzaki zostaną głęboko w lesie… Próbujemy wzmacniać się kawą podczas krótkich postojów na stacjach miejscowych CePeeN’ów (zagadki z wyjazdu)–niestety, nawet najmocniejsza wersja lokalnej kawy za 2,5e nie jest nawet porównywalna z naszą wersją light rozpuszczalną- tutejsza smakuje jak ponownie zalane fusy naszej, rodzimej „z gruntem” i jest kompletnie bez mocy, przez co definitywnie rezygnujemy z fińskiej kawy podczas postojów.

Rovaniemi – nasz raj w fińskiej wiosce.
Późnym wieczorem dojechaliśmy do celu. Po pierwsze – w końcu jemy bez pośpiechu ciepły posiłek. Ogarniam z Arafatką i Krystianem w wynajętym domu na szybko dla całej ekipy „spaghetti po fińsku” z domowym sosem pomidorowym, czosnkiem, kiełbasą niedźwiedzią i owczym serem. (Nawet Arafata, która jest wege zjada danie bez mrugnięcia okiem a kiełbaskę dyskretnie przerzuca na talerz Krystiana). Po drugie standard w tej części europy – sauna w domu… a po trzecie, po 30 tu godzinach w busie w końcu spanie w łóżku i wyprostowane nóżki 🙂 … bezcenne. Ostatnie wytyczne Mariusza – o której pobudka, co robimy jutro i gdzie kto śpi… Przed zaśnięciem podrzuciłem kilka okruchów chleba dla Tonttu, niech przyniosą nam jutro dobre, spontaniczne rozwiązania… Dobranoc Rovaniemi.

Nowy dzień to nadzieja na pozytywny „sponton” 
Każdy budzi się w swoim tempie i metodzie. No dobra, część ekipy musi obudzić Wąski gromkim strażackim POBUDKA! Wspólne śniadanie na którym furorę robią zapiekanki Małgosi. Na dzień dobry do zestawu mamy idealny napój rozbudzający, czyli intensywną czarną z ekspresu. Nagrywamy poranny materiał a w roli głównej rewelacyjna w smaku i mocy kawa od La Kafo. Super Mario przedstawia plan dnia. Dzieli ekipę na dwie grupy–część pojedzie do domu Mikołaja ustalić szczegóły popołudniowego spotkania z Mikołajem, którego na ten moment nie mamy i załatwienia priorytetowego celu wyprawy, czyli odbioru prezentów dla dzieciaków.  Pozostali w domu mają za zadanie przygotować materiały z trasy… i włączyć już pełną zmywarkę. Przyziemne sprawy zostawił w domu a z misją „impossible” pojechał sam. Odważny! No dobra miał do pomocy Arafatkę, Małgosię i Przemka. Nie minęły trzy godzinny a wysłańcy pod opieką Tonttu i przewodnictwem Super Mario wracają z bananami na twarzy. Cieszą się jak małe dzieci bo spotkali Mikołaja … hmm… czyżby jeszcze trzymała ich moc porannej  kawy? Nie! To efekt „spontonu”, wiary w pozytywne rozwiązania i chyba po raz kolejny pomógł element MAGII! Nabuzowani emocjami opowiadają jak w trakcie rekonesansu po wiosce załatwili spotkanie z Mikołajem na wyłączność oraz możliwość  nagrywania całej wizyty własnym sprzętem! Wszystko w ramach akcji Kierowcy Dzieciom bez wydawania miliona monet – PETARDA !!! Na zawsze zapamiętam słowa Mariusza po powrocie – „wiedziałem, że wszystko będzie tak jak chcemy, bo robimy to dla dzieciaków”  EDIT [Po powrocie do kraju , jeszcze raz zapytałem Mariusza –jak to się zadziało, że udało się ogarnąć Mikołaja na miejscu? „to czego się nie widzi zajmuje 5 x więcej czasu niż to co widać. 80% było już ogarnięte w PL, potem jest plan A ale w zapasie jest plan B i C. Wy tego nie wiedzieliście. Ja Was nie stresowałem, jakbyście wiedzieli,  byście działali wg.schematu. Takie moje 20 letnie doświadczenie strażackie” ] …Skromny chłopak ten nasz Wąski 😉.

Korzystając z chwili panującej euforii proponuję krótki, krajoznawczy spacer po najbliższej okolicy Rovaniemi. Zielone światło. Mamy chwilę, aby zobaczyć w słonecznym świetle jak w prostych, drewnianych domach żyją okoliczni mieszkańcy. Wszystkie budynki minimalistyczne, bez nadęcia, bez wysokich płotów i z otwartym podwórkiem. Charakterystyczne dla Finlandii – polityka otwartości-gdzieś wyczytałem, że tutaj to standard. Nie omieszkałem, wykorzystując swój już tradycyjny fortel „tuż za rogiem, już za zakrętem” – zaciągnąć team kawałek dalej, do jednego z zaplanowanych przeze mnie punktów zwiedzania, pobliskiego muzeum Arktikum i parku nad ujściem rzeki Ounasjoki. Łapczywie i w pośpiechu chwytamy w kadry całą okolicę. Krótka chwila relaksu podczas spaceru i nawoływanie Mariusza – „musimy już wracać – Mikołaj czeka…”

Mikołaj czeka na gości z daleka- pora wykonać to najważniejsze zadanie !
Przed wyjazdem do wioski Mikołaja oddalonej od naszego lokum o jakieś 15 minut jazdy samochodem Mariusz zwołał team i wśród truskawkowego zapachu rozchodzącego się z kubeczków pełnych kisielu omawia szczegóły wizyty, aby każdy wiedział jakie jest jego zadanie na miejscu. Przed samym wyjazdem składamy jeszcze duże kartony na prezenty i ładujemy je na pakę busa Adama. Ostatnie poprawki garderoby, sprawdzamy czy każdy ma strój „służbowy”  i ups – „Mariusz jak ty wyglądasz, leć do łazienki- nie pojedziesz przecież na wizytę nieogolony”… cały Mario skupiony na celu naszej akcji. Niecierpliwe przeskakiwanie z nóżki na nóżkę aż Super Mario ogarnie swój zarost i wreszcie odjazd!
Słońce już zaszło za horyzontem i w jesiennej szarówce, niestety bez śladów na śniegu mijamy fragmenty naszego miasteczka. W oddali, po prawej stronie zza tafli jeziora nagle wyłonił się mocno oświetlony kompleks skoczni narciarskich Ounasvaara…hmm może następnym razem. Kilkanaście minut drogi w Fińskich szarościach i nagle… błysk i przed nami wielobarwna świetlna łuna – oświetlony kolorowymi lampkami kompleks bardzo charakterystycznych zabudowań –mini Las Vegas w Laponii  – tak! – już jesteśmy w wiosce Santa Claus.

Zgodnie z planem zabieramy cały sprzęt foto video i zaczynamy nagrywać materiał. Mamy jeszcze godzinę do umówionego spotkania. Na pierwszy rzut bierzemy pocztę, która składa się ze sklepiku  z pamiątkami i bardzo klimatycznej sali z kominkiem przy którym na bujanym fotelu czeka na nas … pluszowy miś. Dobre miejsce na zdjęcia w świątecznie wystrojonej części Mikołajkowego domu. Chcemy kupić kartki, odbić na nich mikołajkowy stempel i wysłać je do wszystkich dzieciaków z domu dziecka, które przekazały nam swoje listy i nagle zonk- aby przybić pieczątkę na kartce za 1 euro konieczne jest jeszcze zakupienie znaczków od Elfa za jedyne ełro sześćdziesiąt za sztukę. Przeliczamy ilość listów i nasze fundusze (własne bo to była nasza dodatkowa inicjatywa) i dochodzimy do wniosku, że będzie jednak korzystniej jak Małgosia wyprodukuje u siebie kartki i wyśle je z Augustowa jako Elf -pomocnik Mikołaja. Na do widzenia zaopatrujemy się w drobne pamiątki dla najbliższych, kręcimy zaplanowany materiał i przechodzimy do siedziby Santa Claus mieszczącej się tuż obok.

Przy wejściu czeka na nas sympatyczna Pani Elf, która będzie naszym przewodnikiem po całej rezydencji. Ze względu na to, że jesteśmy umówioną grupą „specjalną” – Krystian, który ma wszystko nagrywać otrzymuje wdzianko z emblematem „Official Press”. Elf przedstawia instruktaż poruszania się po obiekcie i ruszamy na zwiedzanie domu w którym mieszka Joulupukki. Głęboko w sercu zapadła mi wyrażona z bardzo poważną miną jedna z informacji od naszego przewodnika –„Każdy, nawet dorosły po przekroczeniu drewnianych wrót staje się dzieckiem” pora się o tym przekonać…
Na starcie przechodzimy drewnianą kładką przez fragment koła podbiegunowego. Mijamy mini wioskę elfów, szukając oznak ich bytu na fragmencie skalnej półki… nie jest to proste zadanie znaleźć małego Elfa wśród krętych uliczek – na pocieszenie znaleźliśmy parę zapomnianych mikroskopijnych, elfich skarpetek. Dalej mamy okazję podziwiać lunetę przez którą święty z Laponii obserwuje dzieci na całym świecie…. No wiadomo w jakim celu😉 – czy są grzeczne i tym samym czy zasługują na prezenty. Jest nam także dane zobaczyć biurko, stanowisko pracy Mikołaja. Okazuje się, że w chwili wolnej od obowiązków, tak dla relaksu -Mikołaj lubi sobie rozegrać partyjkę szachów ogrywając kolejno wszystkie Elfy.
Docieramy do mistycznego miejsca w którym pomocnicy Mikołaja przez cały rok wykonują swoje obowiązki produkując prezenty dla dzieci z całego świata. Aby im nie przeszkadzać w realizacji zadań możemy je jedynie podglądnąć przez wizjer w drewnianych drzwiach. Elf tłumaczy nam, jak ważne jest skupienie tych pracowitych istot dla terminowości wykonywanej pracy. W końcu dociera do nas Tommi Ollilia reprezentant fińskiej organizacji kierowców UICR i Scania Suomi Oy. Nasz Elf przewodnik zajmuje nas opowieściami na temat przygód Świętego. W holu na jednej ze ścian zostały zawieszone wyróżnione pamiątkowe zdjęcia na których rozpoznajemy kilka osobistości ze świata filmu i sportu… i taka wspólna refleksja, myśl lekko rzucona przez Mariusza – „ w przyszłym roku nasze zdjęcie też tu będzie”
Tak z zaskoczenia zapytany Elf czy lubi Kupalle zrobił marsową minę …dobrze, że Arafatka wykazała się czujnością i doskonałą znajomością angielskiego nieco zmieszana wyjaśniła o co pytamy. Po sprostowaniu, że chodzi o lukrecję nasza przewodniczka odpowiada, że Elfy lubią wszystkie słodycze w tym lukrecję (nazwaną przeze mnie omyłkowo Kupallą) i podobnie jak u mikołaja, także i u niej można zauważyć lekko odstający od nadmiaru łakoci brzuszek. Tommi także stanął na wysokości zadania opowiadając kto jest na poszczególnych zdjęciach. Jakieś 40 minut w miłej atmosferze, dzięki czemu poczuliśmy się jak u siebie, w tym świątecznym domu. Kurcze, przecież jesteśmy ponad 2000 km od naszych rodzin… czyżby była w tym jakaś magia?

… „Nadejszła wiekopomna chwila”
Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany moment, kiedy możemy przekroczyć próg pokoju spotkań. Chyba wszyscy zostali oczarowani a może nawet zaczarowani !? Z wielkim szacunkiem przywitaliśmy się z gospodarzem. Wysoki mężczyzna z długą białą brodą, odziany w służbowy czerwony strój z lekko odstającym raczej prawdziwym brzuszkiem i bardzo niskim ale ciepłym tonem głosu budzi w nas wszystkich respekt. Wykonujemy polecenia Elfa przewodnika. Krystian nagrywa, Kusy prowadzi transmisję online a Mario z Arafatką prowadzą rozmowę z Mikołajem. Wyjaśniają z jaką misją przemierzyliśmy setki kilometrów z Polski. Przedstawiają genezę naszej akcji non profit i zasady na jakich każdy chętny może wesprzeć potrzebujące dzieci. Przekazują pamiątkowe gadżety z logo akcji. Wreszcie do składu otwierającego dołącza nieśmiało Małgosia, wręczyła listy od dzieci z domów dziecka. Wspólnie z Arafatką czytają i tłumaczą każdy list, aby Santa zrozumiał o jakich prezentach marzą podopieczni fundacji KIEROWCY DZIECIOM z Polski. Na naszą prośbę Mikołaj pozdrawia Polskie dzieci i nagrywamy dedykowane życzenia od Świętego. Każdy ma szansę usiąść przy Mikołaju i zrobić sobie z nim pamiątkowe zdjęcie… Niby fikcja ale każdy siada nieśmiało, z dużą dozą niepewności. Wszystko wokół wibruje w świątecznych barwach. Z jednej strony myśl, że przecież jesteśmy dorośli i już od bardzo dawna nie wierzymy w postać z bajek, z drugiej strony magia miejsca, otaczająca ciepła, świąteczna atmosfera sprawiająca wrażenie realności, namacalnej prawdziwości… sam już nie wiem… może faktycznie po przekroczeniu progu tego domu każdy ma szansę przenieść się do przeszłości, powrócić na chwilę do dziecięcych czasów, kiedy zniecierpliwieni oczekiwaniem, w końcu przy choince otwieraliśmy prezenty… wtedy jeszcze wierzyliśmy w Świętego Mikołaja …a teraz zaprzeczamy temu czego osobiście i namacalnie doświadczamy.

Pora na prezenty.
Żegnamy się na chwilę, bo Santa kończy już oficjalną cześć spotkania i zamyka biuro dla odwiedzających. Mikołaj wraz z Elfem przewodnikiem wyszli na plac przed domem dokładnie na linii koła podbiegunowego Napapuri i od razu na miejscu, nie wiadomo skąd zebrał się tłum turystów-każdy chce zrobić zdjęcie, korzystając z okazji każdy chce być jak najbliżej gospodarza wioski. Błyski flash`y, pozdrowienia w wielu językach, nasze prośby o nie wchodzenie przed kamerę, info o prywatnym spotkaniu – wszystko na nic – oświetlony teren roi się od ciekawskich paparazzich. Przypadkowi ludzie wchodzą w kadr nieco nam przeszkadzając w realizacji zaplanowanych zadań. Krystian nagrywa całe wydarzenie, Wąski z Małgosią i Arafatką przyjmują prezenty od Mikołaja. Pozostała cześć teamu pakuje podarunki do dużych kartonów, które trafią w Polsce do domów dziecka. Pakunki część trasy przemierzą w ciężarówce u naszego Fińskiego przyjaciela Olliego, który także podjechał na plac truck’em. Pospieszne pakowanie, ładowanie na pakę, ostatnie podziękowania za dary i serdeczne pożegnanie… Czuję, że najważniejsza część misji została spełniona…

Było coś dla ducha, pora zaspokoić ciało…
Powtarzane jak mantra-„może przynajmniej ciepła zupka”-przyniosło skutek😉.Jest już późno, minęła godzina 18 a my napędzani tylko śniadaniem, kisielkiem, pozytywnymi emocjami  i wiarą w powodzenie akcji działamy na pełnych obrotach kolejną dobę. Teraz mamy chwilkę na ciepłą kolację. Niestety wszystkie lokale w wiosce są zamykane wraz z biurem Mikołaja o godzinie 17:00, więc nie pozostaje nam nic innego jak podjechać do „centrum” Rovaniemi. Żegnamy północne, bajkowe „święte Las Vegas” zbudowane w 1985 roku i kierujemy się w stronę pierwszego, żelaznego mostu w Finlandii Jätkänkynttilä symbolizującego ogień świecy drwala, do centrum, które w 1944 roku podczas wojny Lapońskiej w konsekwencji niemieckiej taktyki „spalonej ziemi” zostało doszczętnie zniszczone.  Docieramy do nowego centrum zdominowanego przez raczej niską zabudowę udekorowaną świątecznymi akcentami. Dużo betonu, metalu  i oświetlonego nocą szkła – taki urok nowoczesności. Kolorowo oświetlone centrum handlowe i najdalej na północ wysunięty McDonald…ot jedna z ciekawostek królująca na blogach. Na miejscu zespół podzielił się na dwie grupy. Mniejszość postanowiła skosztować specjałów lokalnej kuchni Laplandu w restauracji Nili a druga część ekipy wybrała turystyczną „bezpieczną” klasykę czyli pizze, kebab i burgery. Osobiście nie wyobrażam sobie pobytu gdziekolwiek bez poznania miejscowych, tradycyjnych smaków. Uff wreszcie chwila na odsapnięcie, spokojną rozmowę o tym co dzisiaj wspaniałego się wydarzyło. Atmosfera jak przy kolacji zwycięzców, zdobywców wszystkich szczytów świata. W pełni zasłużone poczucie triumfu. Zamawiamy i delektujemy się lokalnymi specjałami. Gratulacje dla Małgosi, która z dużą dozą niepewności ale też satysfakcji z przełamania do nowego -spróbowała zamówionych przysmaków ludzi północy.
Ekipa burgerowo- pizzowa skończyła kolację wcześniej i pojechała już do domu. My po kolacji postanawiamy zrobić sobie nocny spacer. Dzięki temu mamy trochę więcej czasu na lepsze spenetrowanie opustoszałego o tej porze miasta ale też na spokojne, bez pośpieszne podzielenie się refleksjami z całego, wypełnionego po brzegi pozytywnymi emocjami szczęśliwego dnia. Powrót do domu i spontaniczna decyzja Kusego, który złapał bakcyla zorzy polarnej – uzbrojeni w aplikacje wyruszamy na poszukiwania aurory. Niestety dwie godziny poszukiwań w mroźnym, nocnym otoczeniu spełzły na niczym. Za nami kolejna przygoda i doświadczenie w Finlandii.

Dzień dobry, pobudka – żegnamy Ravaniemi.
Budzę się ze świadomością, że to już niemal koniec Fińskiej przygody z teamem Kierowcy Dzieciom…Cóż… zadania wykonane-pora wracać do domu. Prozaiczny poranek -śniadanie, toaleta i w drogę. Przed nami pierwszy etap podróży powrotnej, niemal 900 kilometrowa trasa Rovaniemi –Helsinki. Nie mamy w planie żadnego konkretnego postoju-musimy zdążyć na prom i to jest priorytet na moment wyjazdu. Trasa przebiega bez utrudnień. Las, jezioro, fotoradar, las, jezioro … klasyczny północny krajobraz zza szyby busa. Wiatr maluje na niebie pierzaste obrazy. Słońce nie zdążyło dobrze wychylić się znad horyzontu a już zasypia za ogromnymi połaciami srebrnych brzóz. Rozmowy, dyskusje, refleksje na temat celu całej akcji i naszych ról na tym etapie misji fundacji. W trakcie trasy Wąski z przedniego fotela przekazuje nam dobre wieści –jeśli utrzymamy aktualne- dobre tempo podróży to w Helsinkach będziemy mieli trochę czasu na zwiedzenie miasta-rewelacja–może na powrocie liźniemy choć trochę stolicy Finlandii.

Helsinki –przyspieszony kurs na przewodnika w pełni księżyca.
Podczas nocnego, ekspresowego i mroźnego brrrr… zwiedzania Helsinek przygotowujących się do Świąt zobaczyliśmy kawałeczek urokliwego, klimatycznego  miasta a w nim  kilka zabytków m.in.:  Katedrę Luterańska, Plac Senacki z przyległymi uliczkami, Pomnik Cara Aleksandra II,  Zabytkowy plac targowy, Sobór Zaśnięcia Matki Bożej, fragment nadbrzeża portowego, Muzeum miejskie, Pałac prezydencki  i zza szyby busa-  uliczki centrum miasta w drodze na prom. Warto było, mam teraz apetyt na więcej Helsinek w Helsinkach.

Ahoj przygodo, czeka nas przeprawa przez Zatokę Fińską
Wracamy spiesznym krokiem do busa. Ile gwiazd tej nocy na niebie – tyle razy w trakcie oglądania Helsinek Mariusz powtórzył  „ musimy iść dalej, musimy wracać, żeby nie spóźnić się na prom”.  Rola organizatora bywa momentami dość niewdzięczna – dlatego oczywiście –wybaczamy Ci Wąski😉. Na promie dokręcamy materiał dla sponsora przeprawy „Eckero Line” … widoki z promu na zasypiające Helsinki , jakieś drobne zakupy fińskich lukrecji w dobrej cenie i szybka drzemka w wygodnych kajutach. Ledwo zmrużyłem oczy a tu już hasło „pobudka , dopływamy do Tallina” …ech –cały czas w biegu. A miałem  taki fajny sen… sam jako Mikołaj rozdawałem prezenty potrzebującym hmm…Już powiedziałem „A”  Ruszamy z portu – przed nami ponad 800 km do Białegostoku, czyli przy dobrej trasie jakieś kolejne 10 godzin w busie. .. jedziemy nocą , więc jakoś łatwiej przybić komara i delikatnie się odespać, choć już każdy marzy o swoim domowym łóżeczku.

Jesteśmy w Polsce
Wiejski krajobraz za oknem. Olbrzymie połacie zielono-brązowych uprawnych pól  a w głębi, jakby  wciśnięte w otoczenie wyrastają co jakiś czas malutkie gospodarstwa. Na trasie sporo tirów, jedziemy główną  trasą tranzytową, która nijak nie przypomina głównych dróg w głębi kraju. Docieramy do domu Wąskiego, gdzie wypakowujemy kartony z prezentami. Prezenty zostaną przekazane podczas oficjalnej uroczystości pod patronatem Konsula Honorowego Finlandii. Uszczęśliwiliśmy ponad 600 podopiecznych fundacji… Podziękowania, uściski, wulkan pozytywnej energii. Gdzieniegdzie zakręciły się w oczach łezki. Rozstania nigdy nie były dla mnie łatwe… Wszystko co ma początek, ma też i koniec.

Wyprawa w akcji kierowcydzieciom.pl/kierowcy-jada-po-prezenty/ tam gdzie mikołaj mieszka Święty  dobiegła końca ale my nie przestajemy pomagać!  „do akcji przyłączyć się może każdy, bez względu na to czym jeździ. Ważne jest otwarte serce i chęć niesienia pomocy”

Pytacie czy można jakoś wesprzeć działania Fundacji Kierowcy Dzieciom ???

Tak możesz pomóc–>nie czekaj na kolejne święta, pomagamy cały rok !

Już teraz możesz wesprzeć akcję Twoją wpłatą!

Kliknij formularz wpłaty i wesprzyj akcję Kierowcy Dzieciom !

I krótkie podsumowanie akcji Kierowcy Dzieciom w 2018 roku- źródło Kierowcy Dzieciom.pl

„…Dzięki WAM Kierowcom w 2018 roku pomogliśmy wielu dzieciakom: 
Pierwszy był RDD w Tanowie, do którego trafił plac Zabaw – 1382 zł
Ola, Laura oraz Zosia otrzymały wsparcie w zakupie do zakupu aparatów słuchowych w łącznej kwocie 10144 zł
Do stowarzyszenia Decybelek trafiły pomoce rehabilitacyjne dla najmłodszych podopiecznych za kwotę 2540 zł
Podczas wizyty Świętego Mikołaja w Białymstoku 600 dzieci niepełnosprawnych otrzymało prezenty, cegiełka kierowców na ten cel to 6076 zł
Na te cele wydaliśmy łącznie 20142 zł 
Wykonanie naklejek Kierowcy Dzieciom, dzięki którym jesteście widoczni na drodze, w 2018 roku to wydatek 3472 zł 
Wykonanie koszulek oraz innych gadżetów na które wpłaty były BEZPOŚREDNIO na konto akcji wydaliśmy 8305 zł. 
Koszty wysyłki naklejek i koszulek to 977 zł – Dzięki Kierowcom ograniczyliśmy ten koszt do minimum – obecnie większość naklejek przekazują kierowcy przy spotkaniach w trasie. 
Koszt zastrzeżenia Logo to wydatek 3500 zł 
Łącznie do końca stycznia 2019 roku na konto akcji wpłynęło 41668,22 zł. 
W lutym 2019 zakupiliśmy naklejki za kwotę 509,22 zł.
Dzięki bieżącym wpłatom na koncie akcji KIEROWCY DZIECIOM na dzień 25 marca 2019 jest 8891,37 zł – fundusze te będą przeznaczone na dofinansowanie Aparatu Magdy. 
Poza tym Dzięki akcji Kierowcy Dzieciom rośnie nasz Bank Aparatów – w Kwietniu będziemy mieli 10 szt. i będziemy mogli pomagać kolejnym dzieciom podróżować RAZEM Z KIEROWCAMI POMIĘDZY DŹWIĘKAMI.
Akcja Kierowcy Dzieciom to nie tylko pomoc dzieciom z wadą słuchu. W tym roku KIEROWCY pomogli dwóm rodzinom zakupując niezbędne im rzeczy.
Dalej chcemy pomagać podróżować dzieciom RAZEM Z KIEROWCAMI POMIĘDZY DŹWIĘKAMI tworząc bank aparatów, wspierając zakup właściwych aparatów oraz wspierać ich rehabilitację. 
Będziemy pomagać również pomagać innym dzieciom w miarę naszych możliwości. 
Będziemy się również z Wami spotykać nie tylko po trasie ale i na spotkaniach, zlotach.”

Akcja w wersji video uchwycona przez uczestników:

The UpityFilms-Krystian
Dwa Światy-Arafata
Foto Kadr Małgosia

Efekty działania fundacji „Kierowcy Dzieciom” możecie na bieżąco śledzić poprzez:
Fanpejdź na FB Kierowcy Dzieciom
Strona fundacji Kierowcy Dzieciom
Strona stowarzyszenia Decybelek
Kierowcy Dzieciom na YT

Wspomnieli  o Fundacji :
Domy Dziecka ORG
Artykuł Polski Traker
Trans.Info
Radio Białystok

Edit: 12.2019

Warto pomagać 🙂